fantazy

Kicz aż miło
Przypomnijmy najpierw dramat. Na schodach szlacheckiego dworu na Podolu podupadli hrabiostwo Respektowie witają przybysza hrabiego Fantazego Dafnickiego, który przybywa starać się o ich córkę, Dyjannę. Respektom bardziej niż na przyszłym zięciu zależy na spłaceniu długów, co ten obiecuje. Jednocześnie uaktywnia się hrabina Idalia, dawna kochanka Fantazego, której nie w smak nowy związek przybysza. Do dworu przybywa zaś rosyjski oddział. Jeden z żołnierzy interesuje się Dyjanną. Zaczynają się miłosne komplikacje przedstawione z satyrycznym zacięciem.
Zadara skupia się na tej ironii tekstu Słowackiego i idzie w to do końca. Już scenografia Roberta Rumasa to prześmiewczy kicz aż miło. Rzęsiście podświetlone fotorealistyczne drzewa, naturalnej wielkości portyk dworku z kolumienkami i stopniami. Wiejska sielanka jak z "Pana Tadeusza".
W tych anachronicznych "dekoracjach" Zadara rozgrywa swój teatrzyk z opadającą kurtyną i sukniami z epoki, z podgrywającą pod to wszystko sentymentalną muzyką, milknącą nagle jak z urwanej taśmy w chwilach największego patosu. Do tego ostentacyjnie przerysowane aktorstwo, śmiesznie archaiczne - z przesadną gestykulacją, powielającą sens wypowiadanych słów. Trzy czwarte czterogodzinnego "Fantazego" opiera się na jednym chwycie. Na początku działa to całkiem nieźle. Wyobraźcie sobie jednak człowieka, który przez trzy godziny przy stole opowiada ten sam dowcip.
Na scenie wyróżnia się Barbara Wysocka w roli przewrotnej Idalii, dalekiej krewnej Telimeny z "Pana Tadeusza". Jest najbardziej precyzyjna, najmocniej idzie w groteskową formę, co w tym przypadku najlepiej trafia do widza. Jej pomysł na rolę ma spory walor komiczny, z drugiej strony jest wyjątkowo klarowny - to monologi hrabiny najlepiej tłumaczą, co właściwie dzieje się na scenie, gdy przyśniemy przy kolejnych okrzykach i tyradach biegającego jaśnie państwa, wśród męskich pohukiwań i spazmów dam.
"Fantazy wśród fantastów"
Witold Mrozek
Gazeta Wyborcza
22-06-2015