oresteia
"Oresteia" w reż. Michała Zadary w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Ada Ginał w Przekroju.
«Wojna polska czy trojańska? Operowy debiut Michała Zadary.
Pierwsza realizacja dzieła Iannisa Xenakisa (1922-2001) w cyklu "Terytoria" Opery Narodowej to wyjątkowe wydarzenie. Zwłaszcza że utwory greckiego kompozytora nieczęsto są grywane. Szkoda, bo to jeden z najciekawszych twórców II połowy XX wieku - kompozytor, matematyk, architekt współpracujący z Le Corbusierem. Skazany jako 25-latek na śmierć za lewicową działalność w partii komunistycznej ledwo uszedł z życiem, emigrując do Francji. Nigdy jednak nie zapomniał o greckich korzeniach. Dowodem tworzona przez blisko 27 lat opera oparta nie tylko na tragedii Ajschylosa, ale też na teoriach greckich skal, rytmów i metryce ojczystego języka. Xenakis przekazuje nią antyczną opowieść o zbrodni i przeznaczeniu w połączeniu z bogactwem modernistycznego języka muzycznego.
Michał Zadara dostrzegł podobieństwo wojny trojańskiej do II wojny światowej. Z pomocą Daniela Przastka przerobił libretto Xenakisa i grecką tragedię zamienił na losy Polaków w epoce PRL (od 1945 roku do czasów Edwarda Gierka).
Jego powracający z wojny Agamemnon to polski oficer, Klitajmestra jest działaczką ZMP (świetna w tej pantomimicznej roli Barbara Wysocka), a księżniczka Kasandra - rozdartym płciowo i głosowo wizjonerem głoszącym tragiczny finał historii (najbardziej efektowna część partytury i kapitalnie rozegrany dialog między wijącym się w skrajnych rejestrach głosem śpiewaka a mistrzowskimi tonami perkusisty Leszka Lorenta). Jednak mimo całej tej wciągającej i pomysłowo zrealizowanej zabawy z oryginałem - mamy tu między innymi cytaty z manifestu PKWN, obrazy stalinowskich represji, filmy z wystąpień Gomułki i Bieruta, spotkań Gierka z robotnikami - Zadara stracił kontakt z pierwowzorem. Poszedł tropem tych reżyserów, którzy operę traktują jedynie jako punkt wyjścia do przekazania swojej wizji. Na szczęście arcybogata muzyka Xenakisa inspirowana prawosławnymi śpiewami, japońskim teatrem no i kabuki, pełna wyszukanych brzmień i przestrzennych efektów (kapitalny pomysł z wciągnięciem do gry chóru i publiczności) broni się sama.»
""Oresteia" jak za Gierka"
Ada Ginał
Przekrój nr 16/20.04
21-04-2010